W szkolnictwie nic nie zmienisz, ale własny rozum masz (swoje doświadczenia).
Trzeba ukierunkować dziecko (pomóc mu w tym), i nie wymagać paska na świadectwie lub nie wiadomo jakich ocen. Dobry rodzic zna swoje dziecko i widzi w czym jest dobre. Przykładowo: jest dobre z plastyki (lubi to), to przy tym przedmiocie więcej wymagać, po co mu polski z esejami na 5 przy których musiał by spędzić dużo godzin. Wiadomo ogólna wiedza jest jak najbardziej potrzebna, ale dziecko nie musi być wybitne z każdego przedmiotu. Rozmowa to podstawa, wiadomo nie powiesz dziecku, nie odrabiaj olej, ale usiądź wspólnie przeanalizuj i znajdź "złoty środek". Ja mam jeszcze małe dziecko, ale myślę, że wspieranie go w konkretnych dziedzinach będzie dla niego najlepsze (kursy, zabawy, wspólne zainteresowania). Przy obecnych możliwościach (elektroniczne dzienniki, telefony umożliwiające kontakt z wychowawcą), nawet przy braku czasu, można mieć nad wszystkim odpowiednią kontrolę.
I w końcu ktoś odważył się o tym powiedzieć... dziecko pol dnia w szkole, a drugie pol spedza na odrabianiu lekcji... a gdzie czas na odpoczynek, na zainteresowania? Poglupieli w tej szkole tyle prac domowych, codziennie kartkówki, po 20 zadań z jednego przedmiotu.... dzieci tez maja swoje granice wytrzymalosci... nie wszyscy sa zdolni i lapia w lot...chociaz co niektórzy rodzice cieszą się, że dziecko cały dzień w szkole, rodzic ma czas dla siebie, nawet w sobotę wysycha tego dzieciaka do szkoły...trzeba o tym głośno mówić, dopiero wtedy może coś zmienic
Co na to ministra od słusznej partyji, swego czasu ministra z nie słusznej partii za zbyt ciężki tornister ucznia obarczała winą rodzica. Ta ze słusznej, prawej i boskiej co myśli w tej sprawie?
I bardzo dobrze. Czas podnosić poziom nauczania, a nie go obniżać. Gimnazja i prywatne uczelnie wyższe zrodziły patologię edukacyjną. Mam nadzieję, że teraz mocno się wezmą za odrabianie strat, a jak ktoś nie nadąża? Przykro mi bardzo przecież można zostać w klasie jeszcze z rok, a i na studia nie trzeba iść tylko do zawodówki. Mam nadzieję, że również wrócą egzaminy na państwowe uczelnie. Co rok sprawdzam egzaminy maturalne to nie wiem czy płakać, czy śmiać się z poziomu matur. Tak jak pisałem nie każdy musi być uczonym. Przecierpieć jakoś te 8 lat podstawówki i do szkoły zawodowej wróć branżowej tam już stricte nauki będzie dużo mniej.
Prawda jest taka, że rodzice by pozbyć się dzieci z domu i mieć święty spokój fundują im po kilka zajęć dziennie pozalekcyjnych, pozaszkolnych, a potem za wszystko winią szkołę.
Uderzcie się w pierś rodzice i odpowiedzcie sobie sami, ile czasu poświęcacie na pobycie z własnym dzieckiem, porozmawianie z nim.
Cały problem w tym, że poziom nauczania nie jest adekwatny do wieku dziecka. A przede wszystkim stawia sie teraz na ilość, nie na jakość. Dzieci piszą niestarannie, nieczytelnie (chyba wszyscy zostaną lekarzami z takim pismem). Geniuszy z tego systemu nauczania niestety nie będzie, wręcz przeciwnie, wyedukują nam matołów.
Jestem mamą szóstoklasisty.Darmowe podręczniki to śmiech.Nic w nich nie ma.Cwiczenia do tego-pytania z kosmosu.Zadnych notatek w szkole.Co to za nauczanie?Dziecko pół dnia spędza czas przy komputerze by znależc odpowiedzi w internecie i poczytac o danym temacie.Po co te podreczniki???Nic w nich nie ma.Niczego z nich nie można się nauczyć.To jest dopiero głupota!!!
Saba wolisz żeby dziecko pisało ładnie i starannie czy świetnie liczyło? Geniuszy to nie było z systemu gimnazjalnego, który skazywał programy nauczania na bylejakość. Teraz można porządnie dziecko przygotować do liceum, a po liceum na studia. Tak jak pisałem wcześniej jak ktoś nie nadąża to nie powinno być sentymentów, nie każdy w tym kraju musi być uczonym.
Mam dziecko z dysleksją, któremu zawsze jest trudniej w szkole. Nauczyciele nie zwracają na to uwagi. Oceniają, jak wszystkich, bez żadnych ulg (teoretycznie taki dzieciak powinien być oceniany łagodniej z indywidualnym traktowaniem). Dużo się uczy, a mimo wszystko efektów nie ma. Chodzi na zajęcia wyrównawcze, wraca późno do domu, wiele godzin odrabia lekcje, późno kładzie się spać i zmęczony idzie znowu do szkoły. Nie ma mowy o jakiejś rozrywce. Koło się zamyka.
Do: mama. Może zamiast internetu dziecko może skorzystać właśnie z podręcznika. Doświadczenie mówi, że pod tym uczeniem się z internetu, są otwarte inne strony. "Tak przy okazji". Są też biblioteki. Tam też można szukać wiedzy. Poza tym w internecie jest masa stron, które oferują gotowe rozwiązania. W ten sposób chyba dziecko nie nauczy się.
Lepiej w szkole niż przed komputerem czy na ulicy.
A drugie tyle czasu dzieci spędzają na odrabianiu lekcji a gdzie jeszcze nauka .
zapisz się na studia, a wtedy zobaczysz co to "przeładowane plany lekcji" :'')
Dobra zmiana
W szkolnictwie nic nie zmienisz, ale własny rozum masz (swoje doświadczenia).
Trzeba ukierunkować dziecko (pomóc mu w tym), i nie wymagać paska na świadectwie lub nie wiadomo jakich ocen. Dobry rodzic zna swoje dziecko i widzi w czym jest dobre. Przykładowo: jest dobre z plastyki (lubi to), to przy tym przedmiocie więcej wymagać, po co mu polski z esejami na 5 przy których musiał by spędzić dużo godzin. Wiadomo ogólna wiedza jest jak najbardziej potrzebna, ale dziecko nie musi być wybitne z każdego przedmiotu. Rozmowa to podstawa, wiadomo nie powiesz dziecku, nie odrabiaj olej, ale usiądź wspólnie przeanalizuj i znajdź "złoty środek". Ja mam jeszcze małe dziecko, ale myślę, że wspieranie go w konkretnych dziedzinach będzie dla niego najlepsze (kursy, zabawy, wspólne zainteresowania). Przy obecnych możliwościach (elektroniczne dzienniki, telefony umożliwiające kontakt z wychowawcą), nawet przy braku czasu, można mieć nad wszystkim odpowiednią kontrolę.
I w końcu ktoś odważył się o tym powiedzieć... dziecko pol dnia w szkole, a drugie pol spedza na odrabianiu lekcji... a gdzie czas na odpoczynek, na zainteresowania? Poglupieli w tej szkole tyle prac domowych, codziennie kartkówki, po 20 zadań z jednego przedmiotu.... dzieci tez maja swoje granice wytrzymalosci... nie wszyscy sa zdolni i lapia w lot...chociaz co niektórzy rodzice cieszą się, że dziecko cały dzień w szkole, rodzic ma czas dla siebie, nawet w sobotę wysycha tego dzieciaka do szkoły...trzeba o tym głośno mówić, dopiero wtedy może coś zmienic
Co na to ministra od słusznej partyji, swego czasu ministra z nie słusznej partii za zbyt ciężki tornister ucznia obarczała winą rodzica. Ta ze słusznej, prawej i boskiej co myśli w tej sprawie?
Odpocząć też musi dziecko a nie może przed komputerem bo siedzą rodzice przecież
To jest szkola żyćia chyba chcą wykończyć te dzieci i rodziców
Odrabianie lekcji to właśnie uczenie się.
I bardzo dobrze. Czas podnosić poziom nauczania, a nie go obniżać. Gimnazja i prywatne uczelnie wyższe zrodziły patologię edukacyjną. Mam nadzieję, że teraz mocno się wezmą za odrabianie strat, a jak ktoś nie nadąża? Przykro mi bardzo przecież można zostać w klasie jeszcze z rok, a i na studia nie trzeba iść tylko do zawodówki. Mam nadzieję, że również wrócą egzaminy na państwowe uczelnie. Co rok sprawdzam egzaminy maturalne to nie wiem czy płakać, czy śmiać się z poziomu matur. Tak jak pisałem nie każdy musi być uczonym. Przecierpieć jakoś te 8 lat podstawówki i do szkoły zawodowej wróć branżowej tam już stricte nauki będzie dużo mniej.
Prawda jest taka, że rodzice by pozbyć się dzieci z domu i mieć święty spokój fundują im po kilka zajęć dziennie pozalekcyjnych, pozaszkolnych, a potem za wszystko winią szkołę.
Uderzcie się w pierś rodzice i odpowiedzcie sobie sami, ile czasu poświęcacie na pobycie z własnym dzieckiem, porozmawianie z nim.
Nauka jeszcze nikomu nie zaszkodziła będą miały w życiu łatwiej
Cały problem w tym, że poziom nauczania nie jest adekwatny do wieku dziecka. A przede wszystkim stawia sie teraz na ilość, nie na jakość. Dzieci piszą niestarannie, nieczytelnie (chyba wszyscy zostaną lekarzami z takim pismem). Geniuszy z tego systemu nauczania niestety nie będzie, wręcz przeciwnie, wyedukują nam matołów.
Jestem mamą szóstoklasisty.Darmowe podręczniki to śmiech.Nic w nich nie ma.Cwiczenia do tego-pytania z kosmosu.Zadnych notatek w szkole.Co to za nauczanie?Dziecko pół dnia spędza czas przy komputerze by znależc odpowiedzi w internecie i poczytac o danym temacie.Po co te podreczniki???Nic w nich nie ma.Niczego z nich nie można się nauczyć.To jest dopiero głupota!!!
Saba wolisz żeby dziecko pisało ładnie i starannie czy świetnie liczyło? Geniuszy to nie było z systemu gimnazjalnego, który skazywał programy nauczania na bylejakość. Teraz można porządnie dziecko przygotować do liceum, a po liceum na studia. Tak jak pisałem wcześniej jak ktoś nie nadąża to nie powinno być sentymentów, nie każdy w tym kraju musi być uczonym.
W domu też trzeba przypilnować,by dziecko ładnie pisało, a nie tylko czas wolny przy komputerze spędzało,a rodzic zadowolony
siódma klasa to przesada mają program z liceum
Mam dziecko z dysleksją, któremu zawsze jest trudniej w szkole. Nauczyciele nie zwracają na to uwagi. Oceniają, jak wszystkich, bez żadnych ulg (teoretycznie taki dzieciak powinien być oceniany łagodniej z indywidualnym traktowaniem). Dużo się uczy, a mimo wszystko efektów nie ma. Chodzi na zajęcia wyrównawcze, wraca późno do domu, wiele godzin odrabia lekcje, późno kładzie się spać i zmęczony idzie znowu do szkoły. Nie ma mowy o jakiejś rozrywce. Koło się zamyka.
Do: mama. Może zamiast internetu dziecko może skorzystać właśnie z podręcznika. Doświadczenie mówi, że pod tym uczeniem się z internetu, są otwarte inne strony. "Tak przy okazji". Są też biblioteki. Tam też można szukać wiedzy. Poza tym w internecie jest masa stron, które oferują gotowe rozwiązania. W ten sposób chyba dziecko nie nauczy się.